Branża aktywów cyfrowych odnotowała jak dotąd imponujący rok, w którym wiele kryptowalut osiągnęło rekordowo wysokie ceny. Liczni eksperci i osoby publiczne okazały swoje wsparcie, podkreślając zalety tej klasy aktywów, a globalne instytucje zaczęły dywersyfikować swoje portfele za pomocą bitcoina lub innych alternatywnych monet.
Jednak Charlie Munger - prawa ręka Warrena Buffetta - niedawno po raz kolejny potwierdził swój sceptycyzm, wskazując, że szum wokół nich jest "bardziej szalony niż bańka dot-comów dwie dekady temu". Co więcej, ślubował, że nigdy nie zainwestuje w rynek kryptowalut.
W ostatnim wywiadzie dla Sydney Herald, 97-letni Charlie Munger po raz kolejny ujawnił, że nie ma planów wejścia na rynek kryptowalut. Według niego, cały szał generowany wokół bitcoina, etheru i reszty jest podobny do bańki internetowej w latach 1995-2000. Wtedy inwestorzy rzucili się do pompowania pieniędzy w startupy internetowe, mając nadzieję, że te młode firmy wkrótce przyniosą zyski:
Myślę, że boom dot-comów był bardziej szalony, jeśli chodzi o wyceny, niż to, co mamy teraz. Ale ogólnie rzecz biorąc, uważam tę erę za jeszcze bardziej szaloną niż era dot-comów.
Firmy zaangażowane w bańkę internetową rzeczywiście były obiektem masowej uwagi, a wiele osób zainwestowało więcej, niż mogło sobie wtedy pozwolić.
Jednak niektóre organizacje, takie jak Amazon i eBay, zdołały przezwyciężyć późniejsze pęknięcie bańki. Obecnie są one gigantami w swoich dziedzinach z milionami klientów na całym świecie i stabilną strukturą. Co ciekawe, Anthony Scaramucci ze SkyBridge Capital porównał niedawno bitcoina do Amazona, przewidując podobną historię sukcesu dla podstawowej kryptowaluty.
Warto również zauważyć, że firma, którą Munger kieruje wraz z Buffettem, nie zdążyła zainwestować w Amazon i Google - jedne z największych korporacji na świecie, które były częścią czasów bańki internetowej.
Munger - wiceprzewodniczący Berkshire Hathaway Warrena Buffetta - posunął się nawet dalej w swoim najnowszym oszczerstwie. Powiedział on, że chciałby, aby ta klasa aktywów "nigdy nie została wynaleziona".
Kryptowaluty są jednak postrzegane przez wielu jako instrumenty finansowe chroniące przed rosnącą inflacją. Chociażby taką jak ta, którą wywołała pandemia COVID-19 i następujący po niej masowy dodruk walut fiat. Obecnie stopa inflacji w USA wynosi około 6%. Oznacza to, że inwestorzy trzymający się swoich dolarów stracą w najbliższej przyszłości część swoich możliwości nabywczych.
Z drugiej strony, bitcoin ma z góry ustaloną liczbę monet, które kiedykolwiek będą istnieć, wynoszącą 21 milionów. Dlatego też wielu starszych inwestorów ulokowało w nim środki, aby walczyć z rosnącą inflacją. Przykładem są między innimi Paul Tudor Jones i Stan Druckenmiller.
Kolejnym tematem, który amerykański inwestor-miliarder zarysował podczas swojego wystąpienia był całkowity zakaz kryptowalutowy, który Chiny wprowadziły na początku tego roku. Co nie jest zaskoczeniem, Munger poparł ten ruch, jednocześnie żałując, że USA nadal pozwala lokalnym inwestorom handlować bitcoinem i altcoinami.
Myślę, że Chińczycy podjęli właściwą decyzję, czyli po prostu ich zakazali. Mój kraj - anglojęzyczna cywilizacja - podjął złą decyzję.
Krótko po ogłoszeniu restrykcji przez Ludowy Bank Chin, cena bitcoina znacznie się pogrążyła. Była to jednak stosunkowo krótkotrwała korekta. W kolejnych miesiącach wiodąca kryptowaluta osiągnęła rekord wszech czasów na poziomie prawie 70 tysięcy dolarów. Oznacza to, że negatywne stanowisko Chin miało stosunkowo niewielki wpływ na BTC w skali makro. Wielu ekspertów uważa nawet, że polityka ta zadziałała na korzyść aktywa.
Katie Huan - partner w a16 - powiedziała, że Stany Zjednoczone powinny postrzegać chińską rozprawę z krypto jako szansę. Jej zdaniem, amerykańscy regulatorzy finansowi muszą zrobić coś dokładnie odwrotnego do tego, co zrobił najbardziej zaludniony kraj, aby wzmocnić narodową gospodarkę.
Edward Snowden - popularny informator - również dołączył do listy osób wierzących, że chiński zakaz na BTC faktycznie przyniesie korzyści kryptowalucie.